Bogini jest zbiorem moich tekstów na temat Wielkiej Bogini Matki, której prawdziwy kult - jak powiadają historycy religii - zaczął wygasać około 10 000 lat temu. Wtedy to lingam zaczął zdobywać religijną i kulturową dominację, wypierając sferę yoni i dławiąc najpierwotniejsze sacrum ludzkości. Na piedestale stanęli męscy bogowie wojny, zaś boginie stały się co najwyżej ich żonami. Gdy około 4 tysięcy lat temu rodził się hebrajski monoteizm (z którego potem wykrystalizował się judaizm), tradycja dławienia kobiecego sacrum i żeńskiej świętości była już stara. Jednak kapłani hebrajczyków posunęli ową kulturowo-religijną represję do skrajności - męski bóg stał się jedynym bogiem, zaś wszyscy inni bogowie stali się "bałwanami" i "idolami", czyli bogami fałszywymi. Wśród wrogów przepełnionego złością Jahwe na szczególną nienawiść zasłużyła sobie Wielka Bogini. Nie tylko była innym bogiem, ale najstarszym ze wszystkich. Na dodatek była kobietą. Stała się więc grzeszną Ewą, haniebną Lilith, kłamliwym Wężem, a w końcu i samym Szatanem - symbolem zła. Spadkobierca i kontynuator judaizmu, Kościół katolicki, nie musiał do tego już nic dodawać. Wystarczyło, iż pielęgnował skrajną nienawiść do żeńskiego sacrum, którą wyssał wraz ze starotestamentowym, hebrajskim mlekiem. Powtórzył całą doktrynę judaizmu, inaczej nazywając swego boga i kreując innych bohaterów w swej mitologii. W ten sposób represja kobiet i kobiecych wartości mogła trwać.
Nie oznacza to jednak, iż kult Bogini zniknął zupełnie. Ludzkiej natury nie da się pokonać. Gdy Zeus panował w patriarchalnej Grecji, otoczony był przez takie VIP-y, jak Hera, Atena i Demeter. Oprócz tego Grecy nigdy nie zapomnieli o tym, że pierwszym bogiem i matką wszystkich bogów była Gaja. Przed Nią był tylko Chaos. Z Frygii (VIII w. p.n.e), poprzez Grecję (VI w. p.n.e.), do starożytnego Rzymu dotarła Kybele - matka bogów i ludzi. W Grecji nazywano ją "Meter Theôn" (Matka Bogów), w Rzymie zaś "Mater Deum" (Matka Bogów) lub "Magna Mater" (Wielka Matka). Znana była także jako "Mater Idaea" (Matka Idajska, od góry Idy). (Więcej dowiesz się tutaj). W tzw. "chrześcijaństwie" pobożni katolicy, czując pierwotną tęsknotę do kobiecego sacrum, zaczęli w końcu czcić "Matkę Boską" - najpierw wbrew woli Kościoła, potem przy jego wymuszonej aprobacie. W efekcie od kilku stuleci ogromna większość "chrześcijan" najpierw zanosi swe modły do matki swojego boga, nie dbając o to, iż jest to w istocie nie tylko herezja, ale i negacja chrześcijańskiej religii. (Jeśli Jezus mówił o kimkolwiek innym niż wciąż tylko o sobie, to mówił, iż jest "synem swojego Ojca"). Polecam także przejść się na cmentarz - zobaczycie tam, iż około 95% napisów nagrobkowych stanowi fraza "Ave Maria", zaś papież Jan Paweł II oddał swą posługę kapłańską Matce Boskiej, przed śmiercią wypowiadając do Niej znane: "Totus Tuus" ("Cały Twój"). Czas zatoczył koło.
Mimo iż posiadam tę historyczną wiedzę (naturalnie z mądrych i poważnych źródeł), to w moim dziele nie ma nawet zdania z tego zakresu. Nie czerpałem bowiem swej wiedzy z książek o Bogini, lecz z Niej samej.
Jako autor mogę jedynie wyrazić marzenie. Otóż marzy mi się, aby moją Boginię czytano po lampce wina, sącząc następną. Chciałbym, by nie czytano jej zupełnie na trzeźwo. Chodzi mi oczywiście o sam stan rozluźnienia i otwarcia, który jedni osiągają poprzez medytację, inni poprzez alkohol w małych ilościach (czerwone wino sprawdza się tu najlepiej), jeszcze inni zaś poprzez kilka wdechów zielonej rośliny. Obojętnie jak to zrobisz. Ja chciałbym jedynie, abyś pozbył się swego codziennego, zwykłego nastawienia i najmocniej jak potrafisz otworzył na zdarzenia, o których racjonaliści powiadają, iż nie mają prawa się wydarzyć.
Jednak one się wydarzają.
Autor
[PDF]